Faro, Portugal

Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal


Jesteśmy w Faro, mieście na południu Portugalii, które jest stolicą regionu Algavre. Na szczęcie kwaterę  udało mi się znaleźć blisko dworca autobusowego, więc nie było problemu z tachaniem walizek przez pół miasta. Z lotniska wsiadłyśmy  w  bezpośredni autobus nr. 16 który zawiózł nas do samego centrum, które jest jednocześnie zabytkową częścią miasta.
Historia Faro sięga czasów starożytnych. Kiedy przybyli tu Rzymianie przekształcili oni wówczas niewielką osadę rybacką w miasto o nazwie Ossonoba. Rozbudowali mury okalające miasto, które teraz odgradzają nam tutejszą "starówkę", i zaczęli się osiedlać coraz dalej aż poza nie. W IV wieku miasto było siedzibą biskupa aż do okupacji Wizygotów, czyli ludu germańskiego wywodzącego się z jednego z największych i najpotężniejszych plemion wschodniogermańskich. Rządzili oni miastem aż do przybycia Maurów, którzy je zdobyli i utrzymali tu swoją władzę przez kolejne 500 lat aż do XVIII wieku. Pod koniec władzy Maurów miasto stało się stolicą ich niezależnego królestwa. Rządziła tu rodzina o nazwie Harun, której  nazwa  stanowiła podwalinę pod dzisiejszą nazwę Faro.
W 1249 roku Faro zostało zdobyte przez portugalskiego króla Alfonsa III, który zjednoczył miasto z terenami Portugalii. Za panowania królów Hiszpanii w 1596 roku wtargnęła tutaj armia 3000 angielskich żołnierzy i splądrowała miasto. Spalili część budynków i skonfiskowali zasoby biblioteki Faro, które potem wylądowały w zasobach Oxfordu.
Wiek XVII i XVIII to stopniowy rozwój i rozkwit miasta, które wzbogaciło się o kolejny nowy mur obronny zwany “Cerca Seiscentista”. Miał chronić miasto w trakcie wojen o przywrócenie niepodległości.  W roku 1775 trzęsienie ziemi spowodowało spore straty w Algavre dlatego stolica regionu została przeniesiona z Lagos do Faro.
Nasz spacer po Faro rozpoczęłyśmy od ...... wyprawy do sklepu. Tak, tak  nie ma to jak shopping z rana po coś na śniadanie. Około 10 minut spacerem dotarłyśmy do Mercado Municipal, czyli supermarketu i targowiska w jednym. Wszystko w zakrytym pomieszczeniu. Na dole podstawowy supermarket, na górze budki z warzywami, owocami, pieczywem, mięsem i serami. Ceny... no cóż to że więcej niż w Polsce to normalka, liczyłam na tańsze owoce ale nici, w biedronce mango wychodzi taniej.
Za to nasz krajoznawczy spacer rozpoczęłyśmy w małej przystani pełnej łódek i motorówek. Przechodząc na drugą stronę ulicy przystanęłyśmy na Jardim Manuel Bivar, gdzie nieopodal stoi kościół Igreja do Carmo a także Arco da Vila, zabytkowa neoklasycystyczna brama, która prowadzi do starego miasta z pozostałościami oryginalnego muru za czasów Maurów. Naszą uwagę przykuło coś jeszcze. Na bramie jak i na kościele na każdej możliwej wieżyczce bociany zbudowały sobie gniazda i tylko głowy im w górze wystawały co niewątpliwe dodało uroku tym zabytkom nie ma co :-)
Gdy minęłyśmy bramę, wąską brukowaną uliczką doszłyśmy do archikatedry Se czyli Katedry Faro bądź la Iglesia de Santa Maria obie nazwy prawidłowe. Plac na którym stoi katedra porośnięty jest wokół drzewami pomarańczowymi. Aż miało się ochotę zerwać choć jedną pomarańczkę żeby skosztować. Niestety za wysoko. Weszłyśmy więc na dzwonnicę, żeby móc podziwiać panoramę miasta i mieniące się w słońcu wody Ria Farmosa, później zobaczyłyśmy katedrę od środka, ale przyzwyczajona do polskich okazałych kościołów ten nie zrobił na mnie kolosalnego wrażenia. Za to kolejną ciekawostką jest miejsce kapliczka wypełniona ludzkimi czaszkami i kośćmi. Zwiedzanie  wszystkiego kosztuje 3 euro ale chyba warto wydać choćby tylko dla widoku  z dzwonnicy.
Dalej, już nawet nie patrząc na mapę, zapuściłyśmy się w głąb wąskich uliczek, zadziwione jak tu mieszkańcy poruszają się po nich samochodami nie wspominając o parkowaniu. U nas w porównaniu do nich to istny raj jest dla kierowców. Tu żeby chyba zdać na prawko i zaliczyć manewry trzeba się mocno natrudzić. W każdym razie na drodze naszej wędrówki spotkałyśmy jeszcze znudzonego kota a nawet dwa, leniwego psa aż dotarłyśmy pod zabytkowe mury Maurów. Później zaliczyłyśmy już chyba wszystkie uliczki, ronda, place i zakamarki w okolicy. Na sam koniec zjadłyśmy smaczne lody i jak na kobiety przystało poszłyśmy połazić po wyłączonych z ruchu kołowego ulicy Rue de Santo Antonio i sąsiednich uliczkach pełnego sklepów.
Na zakończenie dnia przyszła pora na obiadokolacje czyli "zjedzmy coś portugalskiego". No i tak wyczytawszy w przewodnikach o potrawie o nazwie Bacalauh postanowiłam koniecznie tego spróbować. Poszłyśmy więc do knajpy .....poleconej nam przez właścicielkę pensjonatu i w ten oto sposób przede mną stanęła gotowana rybna mamałyga przykryta sałatą o zapachu iście nie zachęcającym do jedzenia. Ponieważ jestem już uodporniona przez lata na kulinarne porażki, z uśmiechem pogrzebałam w tej potrawie, trochę zjadłam zapijając sangrią i nawet nie wspomnę gdzie z mamą wylądowałyśmy na poprawkę kolacji....:-)


Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal
Widok z katedry

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal
Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal


Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal


Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal



Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal
Bacalauh

Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal


Atrakcje w Faro, zwiedzamy Faro, ciekawe miejsca w Faro, Portugal


Faro, Portugal from Jo Stockton on Vimeo.
Pałac w Wilanowie, czyli historia pewnej miłości.....

Pałac w Wilanowie, czyli historia pewnej miłości.....


Moda, modelka, sesja zdjęciowa w Wilanowie, Dresses, Sukienka, Warszawa


"Żoneczko moja najśliczniejsza, największa duszy i serca mego pociecho! Tak mi się twoja śliczność, moja złota panno, wbiła w głowę, że zawrzeć oczu całej nie mogłem nocy..."
                                                                                                              
                                                                  Z listu Sobieskiego do Marysieńki


Pałac w Wilanowie to najbardziej okazały pałac w Warszawie, ale nie tylko sam pałacowy budynek, zdobienia, bogato urządzone komnaty i zasobne zbiory czynią go podstawową atrakcją do zwiedzania na turystycznym szlaku Warszawy. Jest to miejsce wyjątkowe ze względu na wyjątkową parę, która tu kiedyś mieszkała. Mowa  oczywiście o Janie III Sobieskim i jego żonie Marysieńce.

Jan Sobieski zakupił Milanów, który później stał się Wilanowem w 1677 roku. Pałac a właściwie dwór bo tak wtedy wyglądał, został przekształcony w okazały i piękny obiekt, który jest połączeniem szlacheckiego dworu, włoskiej willi pałacowej i pałacu Ludwika XIV.  Mało tego jest to miejsce które w swoich zdobieniach i dekoracjach kryje wiele ukrytych znaczeń i symboli  pokazując nam niejednokrotnie jaką osobą był sam Sobieski. Na zewnętrznych fasadach tuż nad głównym wejściem ukazane zostały cztery bitwy, które już na wstępie przedstawiają nam Sobieskiego jako króla wojownika, natomiast dekoracje wewnątrz pałacu to obraz człowieka inteligentnego, dobrego gospodarza, ojca rodziny i chyba wielkiego romantyka, którego serce od razu skradła nasza Marysieńka. Jednak, jak to bywa w prawdziwej miłości,  droga do ich ślubu była długa i kręta
.
Marysieńka, a właściwie Maria Kazimiera D'Aurquien urodziła się we Francji w 1641 roku.
Nie należała do posażnych dziewczyn, jednak dostała od losu coś czego nie można kupić - urodę i wdzięk. Jako młoda dziewczynka przybyła do Polski w roli dwórki królowej Marii Ludwiki Gonzagi. Jej niebywała uroda budziła podziw wśród otoczenia, szczególnie , że z każdym rokiem stawała się coraz piękniejsza. Niestety w tamtych czasach piękne kobiety były często wykorzystywane do politycznych gierek i taki los podzieliła również Marysieńka.
 Królowa Maria Ludwika wybrała dla niej Jana Sobiepana Zamojskiego. Był to wpływowy człowiek, wnuk kanclerza wielkiego Jana Zamojskiego, dziedzic  Zamościa, człowiek który jako "jeden z niewielu magnatów nie otworzył bram Zamościa w czasie potopu przed Szwedami". Posiadał  ze 120 wsi i 9 miast, jednak należał do osób niepokornych, które nie chciały dogadywać się z królem i tu miała wkroczyć Marysieńska, której zadaniem było owinięcie go sobie wokół palca i sprawienie aby stosunki z królem były lepsze. Jednak życie u boku Zamojskiego było istną męczarnią. Jej mąż był pijakiem i kobieciarzem, na dodatek uwielbiał wydawać pieniądze na głupoty. 
Mimo tego, Maria trwała przy mężu i pozostała mu wierna nawet wtedy gdy poznała Sobieskiego i prowadziła z nim korespondencje. Ich listy były również szyfrowane. Swój tajemny kod zaczerpnęli z francuskiego romansu pasterskiego Astrea. Notabene to Maria Kazimiera pożyczyła ów romans Sobieskiemu z kolekcji książek jej męża Zamojskiego. Jest to historia o losach kochanków Astrei i Caledona, z którymi utożsamiała się nasza para. Ich rozwijające się uczucie było wyrażane poprzez właśnie grę słów, aluzji i używaniu pseudonimów. I tak Marysieńka dla Sobieskiego była Astreą, Jutrzenką, Różą, Esencje,Bukietem. Sobieski natomiast był Beaulieu, Celadonem, Jesienią, Prochem, Orondatem .  Ówczesny mąż Marysieńki - Zamojski Sobiepan doczekał się jakże dostojnego określenia  Makrela, Fujara, Dosia czy Fontanna. Listy nazwane zostały konfiturami lub owocami, miłość – pomarańczami, zdrowie – odorem.

Czasy się zmieniały i było jasne, że dobrze by było, aby Marysieńka w jakiś sposób wyszła za Sobieskiego. Los jednak im dopomógł i Zamojski wyniszczony przez alkohol i syfils (tak nabawił się chorób wenerycznych przy swoim rozpustnym trybie życia) zmarł.
Ślub Marii i Sobieskiego był fenomenem gdyż wchodząc w związek małżeński naprawdę się kochali. Marysieńka spełniła się nie tylko  w roli żony ale także matki. Urodziła kilkanaścioro dzieci z czego wieku dorosłego dożyło tylko czworo. Prawdopodobnie to ona przyczyniła się w znacznej mierze do koronacji Sobieskiego na króla. Była dla niego powiernicą i najbardziej zaufaną osobą. Zawsze piękna i nienagannie ubrana, z upiętymi włosami i perłami na szyi. Taką ją możemy zobaczyć na obrazach w pałacu. Mimo, że król i królowa mieli osobne sypialne to Sobieski w jakże romantyczny sposób uwiecznił swoją ukochaną na plafonie w swojej sypialni aby budząc się rano mógł patrzeć na ubustwianą żonę w roli Jutrzenki. Maria Kazimiera była ze swoim mężem do samego końca czytając mu i grając z nim w karty kiedy to schorowany nie wstawał z łóżka. Jan Sobieski zmarł w 1696 roku. „Los uczynił mnie nieszczęśliwą zabierając mi go. Nie ma już bez niego żadnej dla mnie przyjemności w życiu. Wszak szczęście moje polegało bardziej na radowaniu się jego osobą aniżeli jego koroną”. 
Marysieńka po śmierci męża wyjechała do Rzymu a później do Francji gdzie osiadła na zamku w Blois. Zmarła w 1716 roku a osiemnaście lat później pochowano ją razem z Sobieskim na Wawelu.

Pałac w Wilanowie jest niewątpliwie pomnikiem miłości naszej najznamienitszej pary królewskiej, gdzie zgromadzono najwięcej po nich pamiątek, a Marysieńka zapisała się w naszej historii jako dziewczyna, która mimo przeciwności losu, stała się najbardziej znaną królową naszego kraju. 


Pałac w Wilanowie przechodził potem w inne ręce, ale to już inna historia....




Moda, modelka, sesja zdjęciowa w Wilanowie, Dresses, Sukienka, Warszawa




















Moda, modelka, sesja zdjęciowa w Wilanowie, Dresses, Sukienka, Warszawa

Moda, modelka, sesja zdjęciowa w Wilanowie, Dresses, Sukienka, Warszawa

Wyprawa do Biskupina

Wyprawa do Biskupina




W Biskupinie na pewno byłam jako dziecko z wycieczką szkolną ze szkoły podstawowej. Tylko że za grosz nic nie pamiętam z tego wyjazdu. Postanowiliśmy więc  z Peterem odświeżyć sobie trochę pamięć i jeszcze raz zobaczyć ten najważniejszy archeologiczny obiekt naszego kraju.
Miejsce to po raz pierwszy zostało odkryte przez miejscowego nauczyciela  Walentego Szwajcera w 1933 roku.  Już w następnym roku rozpoczęły się tutaj prace wykopaliskowe.  Odkryto drewnianą osadę, która najprawdopodobniej powstała na przełomie 738 i 739 r. p.n.e. Zbudowana była ona wówczas na wyspie jeziora.  Cała osada była kiedyś otoczona ziemno-drewnianym wałem, w którym znajdowała się brama do której wiódł most. W osadzie znajdowało się 13 równoległych ulic z drewnianych belek przy których stały postawione w rzędach domy. Obecnie w osadzie udało się zrekonstruować kilka budowli m.in fragment wału, dwie bramy a także dwa rzędy chat w których organizowane są różne warsztaty i wystawy.
W pobliżu osady znajduję się pawilon muzealny z ekspozycją "Świt historii nad jeziorem Biskupińskim." Niedaleko  znajduje się również mała przystań gdzie cumuje niewielki statek wycieczkowy "Diabeł Wenecki" którym można się przepłynąć po jeziorze.
Natomiast w trzecim tygodniu września organizowany jest tutaj największy w Polsce festiwal archeologiczny z licznymi atrakcjami.










Pałac w Rydzynie

Pałac w Rydzynie

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.
























Kiedy zajechaliśmy do małej miejscowości Rydzyna niedaleko Leszna miałam wrażenie jakbym przeniosła się w czasie, a może to czas zatrzymał się w tym niezwykłym miasteczku z kolorowymi domami i imponującym  zamkiem, który opisywany jest jako " perła polskiego baroku". Mimo że obecnie jest tutaj zespół hotelowo-konferencyjnych i nie spotkamy jego dawnych mieszkańców czyli rodu Leszczyńskich ani książąt Sułkowskich to i tak warto tutaj przyjechać. My nie mieliśmy zbytnio czasu aby próbować wejść do zamkowych wnętrz, ale spacer wokół takiej architektury też jest bardzo przyjemny.

Sam zamek liczy już sobie kilka wieków. Pierwotnie była to gotycka warownia, którą wzniósł w XV wieku niejaki Jan z Rydzyny. Był on rycerzem i dworzaninem Władysława Jagiełły. Ród Rydzyńskich przetrwał do XVII wieku. Później większość dóbr zakupił Bogusław Leszczyński a pozostałą część dokupił jego syn Rafał Leszczyński. Oczywiście zamek nie spełniał wymagań jego nowych właścicieli, w końcu był to jeden z "najmożniejszych rodów Wielkopolski". Została więc podjęta decyzja o przebudowie zamku pod okiem Józefa Belletiego a w późniejszym etapie pałeczkę przejął Pompeo Ferrari, który przybył tutaj aż z Rzymu. Na skutek wytężonych prac powstał tutaj imponujący zespół pałacowy, który w tamtym czasie był najokazalszy w całym kraju. Cóż nie bez powodu został on główną siedzibą Stanisława Leszczyńskiego dwukrotnego króla Polski. Niestety elekcja Stanisława doprowadziła do wybuchu wojny w której wojska rosyjskie zajęły część dóbr a zamek oczywiście zdewastowali i częściowo spalili (jak pokazuje historia tylko na to od wieków ich stać). Leszczyński uciekł za granicę a porzucony zamek został sam w opłakanym stanie. 

W 1738 roku Aleksander Sułkowski kupił od Stanisława Leszczyńskiego dobra rydzyńskie. Aleksander należał do średnio zamożnej szlachty a pełniąc funkcję ministra wojny i spraw wewnętrznych na dworze  Augusta II zgromadził całkiem pokaźny majątek dzięki któremu mógł teraz wyremontować zniszczoną rezydencję. Zatrudnił architekta ze Śląska i ten w trzy lata odbudował zniszczony pałac tak aby spełniał wymagania jego bogatego właściciela. Dzięki wytężonej pracy pałac zyskał wygląd bardzo podobny do obecnego. Po śmierci właściciela majątek przejął syn August Sułkowski. Majątek pozostawał w rodzinie Sułkowskich aż do roku 1909, kiedy to ostatni z rodu zmarli bezpotomnie. Wtedy majątek przekazano Kolegium Szkolnemu a później przejęła go Pruska Komisja Kolonizacyjna. Zamek znowu stał się pusty a był to dopiero początek jego upadku. Zbiory zostały częściowo zabrane przez osoby spokrewnione z rodziną a resztę sprzedano. W trakcie panowania na zamku rodziny Sułkowskich zgromadzono bogatą kolekcje malarstwa, rzeźby i porcelany a także zbiory przywiezione z licznych podróży po świecie. Jednak ostatni panujący tu książę August Sułkowski nie zaliczał się do osób oszczędnych i gospodarnych więc książęca fortuna topniała jak teraz ponoć lodowce. Długi doprowadziły do przejmowania dóbr zgromadzonych rzez rodzinę. Niestety wystawne bale, bogaty styl życia i polowania kosztowały i to nie mało.

No i nadeszła I Wojna Światowa..............................
Pałac j jego oficyny zostały zaadoptowane na niemiecki obóz dla francuskich i niemieckich jeńców  wojennych.

No i nadeszła II Wojna Światowa.......................
Czas okupacji to dla zamku mało chlubne przeznaczenie. Był tutaj Narodowo Polityczny Zakład Wychowawczy Kraju Warty.

No i nadeszli Sowieci.................
Kiedy te sowieckie pomioty wkroczyły do Rydzyny to co zrobili z Zamkiem.....? Spalili oczywiście, niszcząc dosłownie wszystko. Przepiękne dekoracje, rzeźbienia,  mury pamiętające jeszcze poprzednich właścicieli, wszystko pochłonęły płomienie podłożone przez największą hołotę Europy, zaraz po Niemcach, a może ich na równi trzeba traktować bo w swoim bestialstwie jedni nie ustępowali  drugim.

Dopiero po wojnie, w latach 1970-1989 zamek był stopniowo odbudowywany i dzięki wytężonej  i ciężkiej pracy ludzi, którzy się tego podjęli, możemy teraz namacalnie poznawać historię tego niezwykłego miejsca.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.




Pałac w Rydzynie from Jo Stockton on Vimeo.
Pałac w Racocie

Pałac w Racocie

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.



Racot, nazwa małej miejscowości niedaleko Kościana, tak małej, że zdążyliśmy z niej wyjechać zanim udało nam się znaleźć pałacyk do którego się wybieraliśmy. Sama nazwa mi się bardzo podoba, niektóre wsie potrafią mieć tak dziwaczne nazwy, że nieraz  podróżując po Polsce zastanawiam się, kto je wymyśla. Ta natomiast jak dla mnie brzmi bardzo dostojnie. Podobno kiedyś pierwotna nazwa tego miejsca brzmiała Radsad, potem jakoś ewoluowała do stanu obecnego czyli Racot.

Po małej zawrotce, w końcu zajechaliśmy na miejsce. Deszczowo- burzowe chmury na szczęście przeszły sobie gdzieś bokiem i mogliśmy spokojnie pospacerować i pooglądać  pałacyk zbudowany specjalnie dla księcia Antoniego Barnaby Jabłonowskiego w 1785 roku. Jednak wcześniej Racot należał do rodziny Broniszów z którą związana jest pewna legenda....

Piotr Bronisz zamieszkał ze swoją małżonką w posiadłości w Racocie, gdzie urodziła im się córeczka, której dali na imię Dorotka. Wiedli bardzo dobre i szczęśliwe życie dopóki nie zniknął Piotr Bronisz, który jako zwolennik króla Stanisława Leszczyńskiego musiał uciekać z kraju. Zapatrzona w ojca mała dziewczynka wraz z matką nie mogły zrozumieć co się stało. Nastały dla nich bardzo trudne czasy. Matka zamknęła się w sobie i wypatrywała powrotu męża, młoda dziewczynka była zdana sama sobie. Na dodatek na horyzoncie pojawił się przebiegły i niewdzięczny komisarz, który szybko wprowadził się do posiadłości i zaczął rozporządzać majątkiem jak swoim, a matkę z córką wyrzucił do oficyn. Próbował też zbliżyć się do Pani Broniszowej, która jednak nie mogła uwierzyć w śmierć męża i nie przestawała go wyglądać. Nie było mowy o jakimkolwiek związku z komisarzem. Potem podupadła na zdrowiu i kiedy Dorotka miała 15 lat zmarła, zostawiając córkę samą. Biedna dziewczyna wychowywała się sama, więc o należytym wykształceniu i obyciu nie było mowy. W końcu komisarz przyjął ją z powrotem do posiadłości. Jednak ożenił się, a małżonka nieznosiła Doroty i jej krnąbrnego zachowania, wiec zmyśliła historyjkę o kradzieży kosztowności i komisarz wyrzucił ją z domu. Biedaczka błąkała się po świecie aż znalazł ją kupiec turecki, który zabrał ją do swojego kraju. Los w końcu się uśmiechnął do dziewczyny, która ciągle myślała o ojcu zastanawiając się czy jeszcze żyje. Wkrótce kupiec wyjechał na kolejną wyprawę, a że nie wracał prawie rok, Dorota znowu poczuła się samotna i opuszczona. Jednakże kupiec powrócił z wojaży, tylko tym razem w towarzystwie mężczyzny, którego oswobodził z niewoli tureckiej. Tym mężczyzną był nie kto inny  a Piotr Bronisz - ojciec Doroty. Gdy wysłuchał tragicznej historii córki   oboje postanowili wrócić do Polski i zemścić się na komisarzu. Z pomocą zaprzyjaźnionych osób zakuli go i zamknęli w pałacowych lochach gdzie zmarł śmiercią głodową. Zapuszczona posiadłość została doprowadzona do dawnej świetności a nasza Dorota poślubiła księcia Jabłonowskiego i zajęła się rozbudową pałacu dodając kolejne zabudowania i park. Później dobra racockie przejął jej syn właśnie Antoni Barnaba Jabłonowski. Legenda mówi że ponoć duch komisarza jęczy w miejscu swojej śmierci. Na szczęście ja żadnych jęków nie słyszałam. Tyle z opowieści, ile jest w tym prawdy nie wiem, ale sama historia całkiem ciekawa.

Akurat w czasie naszego pobytu obsługa przygotowywała pałacyk na wesele, muszę przyznać, że bardzo romantyczne miejsce na celebrowanie zaślubin (pomijając fakt jęczącego komisarza), niemniej jednak pozwolono nam się trochę rozejrzeć po wnętrzach. Prawie we wszystkich pomieszczeniach zachowały się dekoracje sztukatorskie i malarskie a także oryginalnyukład wnętrz pałacu. Ponieważ po 1919 roku pałac przeszedł na własność państwa, służył więc jako Rezydencja Prezydentów Rzeczpospolitej, gościli tutaj np. Stanisław Wojciechowski i Ignacy Mościcki. A teraz stąpaliśmy tutaj my.Wokół pałacu stoją jeszcze dwie oficyny i stajnie które pochądzą jeszcze z czasów Doroty Jabłonowskiej z Broniszów.  W 1928 została utworzona Państwowa Stadnina Koni "Racot".

Co tu można robić teraz? No, cóż można wynająć pokój, gdyż pałac jest teraz hotelem 3 gwiazdkowym i wyobrazić  sobie, że wiele lat temu wielkie osobistości tu gościły. Można spędzić romantyczny weekend we dwoje, pojeździć konno, albo..... urządzić wesele.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.



Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

Co zobaczyć w Wielkopolsce, Ciekawe miejsca w Wielkopolsce. Wielkopolska na weekend.

IMG_0572 from Jo Stockton on Vimeo.
Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger