Pałac w Małej Wsi czyli ukochane miejsce Klementyny
"Moja najukochańsza Żonko, moja Pani, moja Dobrodziejko, właśnie od obiadu wstałem dnia dziesiejszego, gdy mi w sali oddano list twój przez umyślnego przysłany, był to dla mnie moment najwyższego ukontentowania, moment szczęśliwy."
z listu Walickiego do Klementyny
Jak ja uwielbiam wędrówki w czasie. Tym razem nie było to zwykłe zwiedzanie pałacyku. Tym razem to było spotkanie niesamowityh ludzi,
którzy przybliżyli nam czasy króla Stanisława Augusta w pałacyku w Małej Wsi.
Członkowie z Towarzystwa Stanisławowskiego w pięknych
strojach z epoki przenieśli nas w tamten okres. Był pokaz fryzur i makijażu,
pogadanka na temat perfum i kosmetyków, które używały ówczesne damy i nietylko.
Niestety w swojej garderobie nie posiadam takich sukien i wyglądałam bardziej
jak bym urwała się z czasów Jane Austen (którą
uwielbiam) niż z czasów Augusta,
jednak miło było spacerować po wnętrzach pałacu w takim towarzystwie.
Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o historii tego miejsca i
wyjątkowej mieszkance Klementynie Kozietulskiej Walickiej, która w wieku
osiemnastu lat w 1798 roku wyszła za dziedzica Małej Wsi - Józefa Walickego i
razem zamieszkali w klasycystycznym pałacu- jednej z najpiękniejszych
rezydencji na Mazowszu.
Rodzina Walickich herbu Łada wywodziła się z Mazowsza. Jedną
z najwybitniejszych postaci był teść Klementyny, wojewoda rawski - Bazyli Walicki. Była to
postać nietuzinkowa. Doskonały gospodarz i inwestor. Potrafił doskonale
inwestować i zawierać korzystne kontrakty co przyczyniło się do zgromadzenia
pokaźnego majątku. Angażował się również w działalność publiczną. Sam król Stanisław August docenił Walickiego jako człowieka
pracowitego i pierwszorzędnego fachowca. Król wracając z Kaniowa odwiedził
Walickiego w pałacu w Małej Wsi w lipcu 1787 roku. Było to ogromne wydarzenie a
sam Walicki przyjął monarchę iście w królewskim stylu. Przez trzy dni pobytu
króla były zabawy, uczty, festyny i przemówienia. Na pamiątkę tego wydarzenia
został tu teraz zorganizowany piknik z członkami Towarzystwa
Stanisławskiego.
Wróćmy trochę do naszej Klementyny. Szybko zyskała miłość
swojej nowej rodziny. Miała niezywklą urodę i nieodparty wdzięk. Teść był
zachwycony swoją nową synową a mąż bardzo zakochany. Należało to w tamtych
czasach do rzadkości.
Ich związek podobnie jak Marysieńki i
Sobieskiego był bardzo romantyczny. Pomimo znacznej różnicy wieku połączyło ich
prawdziwe uczucie a także przywiązanie i wzajemne zrozumienie. Walicki w swoich
listach niejednokrotnie pisał, że jego żona jest dla niego prawdziwym
przyjacielem. Przeżyli razem dziewięć lat. W trakcie małżeństwa urodziło im
się czworo dzieci. Po śmierci męża
Klementyna musiała zmierzyć się z nową rzeczywistością. Była jednak kobietą
zaradną, która dzielnie stawiła czoła trudnym czasom. Walicki zostawił mnóstwo
niezałatwionych spraw, były do uregulowania podatki, liczne wypłaty, nie
wspominając o rekwizycjach na rzecz wojska. Dwudziestoośmioletnia Klementyna
nie miało łatwo.
Pierwsze miesiące po śmierci męża były ciężkie. Klementyna chorowała
i wyjechała z tego powodu ratować zdrowie. Zrezygnowała też z życia towarzyskiego. Dopiero
jak wydobrzała wróciła do bywania na salonach Księstwa Warszawskiego. Co
jeszcze porabiała nasza starościna
mszczonowska? Oprócz zajmowaniem się całym majątkiem i sprawami z nimi związanymi,
znalazł się również czas na codzienne drobiazgi i przyjemność takie jak moda
(tu niczym współczesne kobiety nie różnią sie od tych z dawnych czasów)
sprawunki, rysunek, wyszywanie i pisanie listów. Uwielbiała też czytać. Miała
ogromną bibliotekę książek a także prenumerowała codzienną prasę i kolorowe
magazyny.
Modowym guru w tamtym okresie była cesarzowa Józefina,
małżonka Napoleona. Miała ona ogromną kolekcję sukien i butów. Wprowadziła ona
również modę na noszenie szala. Wykonany z kaszmiru stanowił atrybut ówczesnych
elegantek a także był wyznacznikiem statusu majątkowego damy. Szal był
niezastąpiony. Noszono go praktycznie wszędzie. Nasza Klementyna została
właśnie w takim szalu sportretowana przez mistrza Grassiego. Bywanie na balach w obecności Napoleona
równało się z obowiązkiem zakupienia odpowiedniego stroju. I to stanowiło
niemałą przyjemność. Trendy modowe
tamtych czasów kazały ścinać lub luźno upinać włosy i nosić zwiewne suknie
podkreślające figurę. Dominował kolor biały.
Klementyna doświadczyła wielu tragicznych start. Rok po
śmierci męża straciła pięcioletniego synka Antosia a dwa lata później zmarła
najstarsza córka Marysia. W 1821 roku odszedł jej ukochany brat Jan
Kozietulski, szwoleżer, który zapisał się na kartach historii jako niesamowity
żołnierz. Minęło trochę czasu zanim
Klementyna wyszła ponownie za mąż. Tym razem jej wybrankiem był kasztelan Piotr
Wichliński. Jego zainteresowanie trwało kilka lat zanim doszło do zawarcia
małżeństwa 29 listopada 1827 roku w
Małej Wsi. Piotr wspierał swoją żonę najlepiej jak potrafił, w końcu sama Klementyna
coraz bardziej przekonała się do niego. "Nie mogę mu nie być obowiązana za
tyle troskliwości(...) Ma on prawdziwie rzadką duszę i serce i umie być
przyjacielem."
Wichliński dbał o dobre relacje rodzinne a dzieci Klementyny
traktował jak własne. Był świetnie obeznany w świecie, potrafił dobrze
inwestować i gospodarować majątkiem.Przeżyli ze sobą 30 lat.
Wieku dorosłego dożyło dwoje dzieci Klementyny Józefa i
Aleksander. Matka pokładała duże nadzieje w synu licząc, że obejmie on po jej
śmierci majątek. Jednak nie zawsze to czego pragniemy staje się
rzeczywistością.... Aleksander był chłopcem subtelnym i delikatnym i często
chorował. Gdy wybuchło powstanie listopadowe
Aleksander postarał się o zgodę na pracę wolontariusza przy sztabie
głównym naczelnego wodza. W powstaniu brał udział również mąż Józefy Stanisław
Rzewuski. Oboje z Aleksandrem się przyjaźnili. Niestety w Krakowie, gdzie wtedy
przebywali, panowała epidemia cholery. Oboje zachorowali. Aleksander zmarł 29 czerwca 1831 roku a Stanisław trzy dni
później. Klementyna i Józefa były ponownie w żałobie. Obie wyjechały za granicę, aby uporać się ze stratą i cierpieniem. Tam nastąpiło spotkanie Józefy ze
Zdzisławem Zamoyskim. Po trzyletniej żałobie Józefa wyszła za Zamoyskiego,
który był wielkim przyjacielem jej pierwszego męża. Ślub odbył się we Florencji. Urodziły im się trzy córeczki: Zosia, Marysia, Wanda i synek
Stanisław. Józefa większość czasu przebywała z mężem za granicą, głównie w
Wiedniu. Obie panie przeżyły swoich mężów.
Klementyna do końca swoich dni przebywała w Małej Wsi
odwiedzając też Warszawę. Zmarła tuż przed
świętami Bożego Narodzenia, 21 grudnia 1862 roku podczas pobytu w pałacu
Błękitnym Zamoyskich w Warszawie. Cały
majątek zapisany został jedynej córce. Józefa odeszła 20 maja 1880 roku. Majątek w Małej
Wsi przypadł wnuczce Klementyny - Marii. Wyszła ona za księcia Jana Lubomirskiego.
Majątek aż do końca wojny znajdował się w rękach wnuczków księcia
Lubomirskiego. Póżniej zostali wygnani. Po wielu latach kolejni potomkowie - Morawskim udało się odzyskać pałac.
Klementyna była niezwykłą kobietą. Kochała przyrodę,
założyła park w stytlu francuskim w majątku, często odwiedzała Łazienki i Ogród
Botaniczny. Nie zapominała o potrzebujących niejednokrotnie wspierając biednych. Pracowników w Małej Wsi traktowała
jak rodzinę. Teraz my możemy podziwiać to urocze miejsce, patrzeć i przechadzać
się po wnętrzach i ogrodzie jak czyniła to kiedyś Klementyna.
Źródło: "Portret Klementyny"Magdalena Jastrzębska. (niesamowita książka- polecam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz